top of page

Jak mówić, żeby budować zdrowe przekonania.

Zaktualizowano: 28 lut 2021

Przekonania zbieramy przez całe życie, jest to zbiór naszych własnych doświadczeń, a właściwie to ich interpretacja. Mogą pochodzić od innych osób - rodziny, partnerów, współpracowników, przyjaciół, wzorców i wielu innych. Interpretujemy słowa i nadajemy im znaczenia, to samo słowo może znaczyć coś innego dla różnych osób. Zdrowa semantyka, czyli jak używamy słów oraz w jaki sposób budują one nasze przekonania, a w konsekwencji wpływają na działanie i reakcje.


Przekonania mogą pochodzić od innych osób - rodziny, partnerów, współpracowników, przyjaciół, wzorców i wielu innych.
Przekonania mogą pochodzić m.in. od innych osób - rodziny, przyjaciół, współpracowników czy wzorców.

W trakcie życia nabywamy wiele niezdrowych nawyków, które mają wpływ na nasze zdrowie emocjonalne. Działania, próby, testy, które nie zawsze kończą się pożądanym wynikiem zwykle nazwiemy „porażką”. Po wielokrotnie powtórzonym słowie, negatywny ładunek emocjonalny jest tak silny, że sami zaczynami myśleć o sobie jako „nieudacznikach” i „przegranych”, w rezultacie budując przekonanie o niezdolności do działania, rezygnujemy z podejmowania dalszych prób. Poddajemy się. Wyobraźmy sobie sytuację, że takie słowa ciągną się za nami od momentu, kiedy zaczynamy przypisywać do tych słów znaczenie, czyli od okresu dość wczesnego dzieciństwa.


Niezdrowe nawyki w działaniu

Unikanie, niechęć do podejmowania decyzji, rezygnacja, odkładanie na później, negatywne myślenie o sobie, innych i otoczeniu, odbieranie sobie sprawczości czy wreszcie obniżone poczucie własnej wartości, niechęć do uczenia się i popełniania błędów. To tylko niektóre z możliwych skutków, które z bezpośrednio przedkładają się na jakość naszego życia psychicznego.

Czy istnieje coś takiego jak porażka?

Cytując dr Mariusza Wirgę, lekarza psychiatrę i psychoterapeutę: „Nie ma takiej rzeczy jak porażka. Jest raczej niepożądany rezultat, wynik, którego nie chcieliśmy. Jednak, mimo że możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, często mówimy sobie, że odnieśliśmy “porażkę,” albo jeszcze gorzej – mówimy o samych sobie, że jesteśmy przegranymi nieudacznikami, do niczego i „nic nam nie wychodzi.” Dlatego unikając słów “porażka” czy “przegrany” w odniesieniu do siebie samego lub rezultatów własnych działań poczujesz się znacznie lepiej. Ponadto nazywanie siebie samego “przegranym” czy “nieudacznikiem” odnosi się do całej twojej istoty jako osoby, której naturą jest przegrana, porażki i niepowodzenia raczej niż kogoś, kto nie osiągnął pożądanych wyników w pewnych sytuacjach. Jeżeli jednak powiesz “wynik” lub “rezultat,” będziesz bardziej właściwie i zdrowiej opisywał rzeczywistość jako taką, w której po prostu twoje działania nie doprowadziły do pożądanego wyniku. Nie będziesz przy tym odnosił się do siebie w sposób negatywny. Zastępując słowa „przegrana” czy „porażka,” słowami „wynik” albo „rezultat,” możesz lepiej widzieć związki przyczynowo-skutkowe twoich działań i nauczyć się czegoś z osiągniętego, choć niepożądanego wyniku. […] W ten sposób możemy najskuteczniej i najszybciej uczyć się na błędach.”

Nieosiągnięcie oczekiwanego wyniku nie określa Ciebie jako przegranego, tylko kogoś kto zrobił, zdecydował się podjąć działanie. Niepożądany wynik jest tak samo rezultatem jako ten pożądany, nie trzeba się go obawiać. Pamiętaj też, że podejmowanie prób, popełniane błędy i wyciąganie wnioski to najlepsi nauczyciele.


Edison przeprowadził ponad 10 000 prób, zanim znalazł właściwe włókno do żarówki.

Po pięciotysięcznej próbie złośliwy dziennikarz w wywiadzie z Edisonem stwierdził, że pięć tysięcy porażek powinno wystarczyć, by potwierdzić to, co wszyscy uważali za niemożliwe. Edison mu odpowiedział, że to nie było pięć tysięcy porażek – to było pomyślne odkrycie pięciu tysięcy sposobów, w jaki nie należy budować żarówki.

Muszę, nie muszę, chcę, nie chcę.

Jak wiele jest sytuacji, w których coś naprawdę musisz?

Czy ktoś Ciebie zmusza?

Czy rzeczywiście nie masz wyboru?


Nadużywanie słowa muszę to prosty sposób prowadzi do budowania poczucia zewnętrznego przymusu. Czyli jest jakaś „większa siła” niż ja, która powoduje, że nie mam wyboru, muszę robić różne rzeczy, działać w określony sposób. Mózg zazwyczaj jest posłuszny i tak jak został wytrenowany, tak będzie dla Ciebie pracował. Jeśli Twoim treningiem było obciążanie się negatywnymi przekonaniami na swój temat to właśnie takie przekonania będziesz miał jako pierwsze i często jedyne. Idąc konsekwentnie za zasadą, że pod wpływem bodźca to przekonanie powoduje konkretne emocje, Twoje reakcje na będą również odpowiednie do tego jaki obraz siebie i otoczenia już został w nas zbudowany. Dlatego za przekonaniem o „przymusie” zrobienia czegoś, mózg automatycznie znajdzie solidne dowody na to, że faktycznie tak jest. Na końcu pozostaniesz z przymusem i niechęcią, która z przymusem jest nierozłączna. Przeszkody wygrają z rozwiązanymi.

Zamień „muszę” na „mogę”

Przyznasz sobie coś co właściwie już masz, czyli możliwość i prawo wyboru. Jeśli nie stoisz przed obliczem zagrożenia życia lub zdrowia swojego i bliskich, to w rzeczywistości rzadko coś naprawdę „musisz”. Nie ważne jak bardzo nieakceptowany lub nielubiany to jest wybór. Zacznij wierzyć, że masz możliwość i wybór, a Twój mózg zacznie podsuwać rozwiązania, przeciwstawne do przeszkód i ograniczeń. Tylko co to znaczy „zacznij wierzyć”? W tym znaczeniu wiara to zestaw przekonań o samym sobie. Zweryfikuj, sprawdź, nazwij przekonania jakie zbudowałeś o sobie w trakcie życia, zobacz czy są aktualne, czy są Twoje, jak Ci pomagają, czy pozwalają Ci czuć się dobrze i osiągać bliższe lub dalsze cele. Zacznij zdrowo nazywać to co robisz: „chcę pracować, bo to pozwala mi się spełniać i przynależeć do czegoś”, „chcę to zrobić, bo dzięki temu, zyskam (wstaw co dla Ciebie ważne), „chcę to zrobić, bo ktoś mnie o to poprosił” itd. Wprowadzając takie zmiany w sposobie mówienia i myślenia, Twoja motywacja do działania poprawi się, a Ty zyskasz poczucie sprawczości. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji, w której „nie chcę” zamieniamy na „chcę”. Tylko jeśli czegoś nie chcesz, to po co to robisz? Zwykle odpowiedź brzmi: „bo muszę”, tylko czy na pewno musisz?

Spróbuję, ale to jest trudne do zrobienia.

Nie próbuj, zrób i zobacz co wyszło, wyciągnij wnioski. Właściwie tę myśl można by tu zakończyć, ale sprawdźmy dlaczego tak jest. Powiedzenie „spróbuję to zrobić” właściwie równa się z „może to zrobię, a może tego nie zrobię”. To nic innego jako możliwość odstąpienia od działania, pozostawienie sobie furtki do niepowodzenia, a w zależności od tego jak bardzo lubimy obszar, którego dotyczy nasze „próbowanie” to może być nawet założenie niepowodzenia. Jeśli chcesz to zrób, jeśli nie to nie rób i zakomunikuj to sobie i innym. Prościej już nie będzie. Jeśli do „spróbuję” dodamy „trudność” wówczas nasza motywacja dostaje strzały w oba kolana i oczywiście nie jest w stanie nas nigdzie ponieść. Określenie trudności przed samym działaniem uzupełnia się z „próbowaniem” niestety na naszą niekorzyść.


Nie strasz mnie, on mnie denerwuje, oni mnie stresują...

Czyli przez niego się boję, on mnie zdenerwował, przez nich czuję stres, tylko gdzie w tym wszystkim ja? Oni wszyscy nie mają wpływu na Twój stan emocjonalny. Ty sam powodujesz stan w jakim właśnie się znajdujesz (za wyjątkiem niektórych chorób), Twoje przekonania i nawyki na temat poszczególnych bodźców.

Kolejne to "los tak chciał", "inaczej być nie mogło", "życie tak zdecydowało", "nie miałem wyboru". Zwroty wyłączające naszą odpowiedzialność i sprawczość. Kierownice przejmują przypadki, okoliczności i zdarzenia, na które nie mamy wpływu. Oczywiście nie sposób takich przypadków wyłączyć, ale nie o nich tutaj mowa.


Podsumowanie


Jest dobra wiadomość. Z przekonaniami można pracować, mamy na to wpływ, możemy je zmieniać poprzez odpowiednio dobrane narzędzia, ćwiczenia i trening. Wiele z przekonań, ma podstawie których czujemy i działamy już dawno straciło swoją ważność, zdezaktualizowały się, nie wszystkie są naszymi przekonaniami. Możliwa i dość częsta jest sytuacja, w której już dawno pokazaliśmy, że negatywne i ograniczające przekonania na temat nas samych stały się nieaktualne, tylko nie mieliśmy jeszcze okazji, żeby to zauważyć. Przekonanie może być tak silne, że nawet nie chcemy tego zauważyć.


Dziękuję za przeczytanie!


Zachęcam Was do podzielenia się swoimi odczuciami, do kontaktu i pytań.

A może znaleźliście w tym artykule coś pomocnego dla siebie?

Jakich nawyków słownych używacie?


Twoje udostępnienia i komentarze są dla mnie bardzo cenne!


Żródła: dr Mariusz Wirga, Agnieszka Hottowy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page